wtorek, 4 grudnia 2007

Dawno nie pisałam....... Fakt........ Ale musiałam sobie wszystko ułożyć.... Poukładać moje popierdolone życie od nowa... Od mojego ostatniego postu zmieniło się bardzo wiele... Ja się zmieniłam....? Może trochę.... Przede wszystkim spotkalam się z D. ...... Internetowa miłść przerodziła się w prawdziwe(mam nadzieję) uczucie... Bo ileż można cieszyć się wirtualnym Dawidkiem:)... Widziałam się z Nim 3 razy... O jednym już wiecie... Ale to właśnie na trzeciej "randce" z internetowym ukochanym moje życie odwróciło sie o 180 stopni... Nigdy nie czułam się tak dziwnie... To nie był już jeden nieśmiały pocałunek,który pasuje raczej do zakochanej dwójki pięciolatków... Byliśmy na kopcu wyzwolenia... Dla mniej inteligentnych to taka góra... Było ciemno... Siedziałam Mu na kolanach ... Miasto nigdy nie wyglądało tak pięknie... Może to była sprawa tej wysokości... A może raczej tego,że On tam był... Później zeszliśmy na dół... D. usiadł na takim wielkim kamieniu... Ja usiadłam na Nim no wiecie...:P tak okrakiem:P i siedzieliśmy na tym mrozie chyba z godzine tacy wtuleni... On bez przerzy mówił jak bardzo mnie kocha... Całował,tulił,ściskał,gryzł:P... Było tak jakby świat przestał istnieć... Właściwie istniał,ale wirował gdzieś dookoła w tak szybkim tempie,że nie sposób było Go dogonić... Z resztą po co...? Po co był mi potrzebny świat skoro miałam mojego D.... Dla mnie świat jest zamknięty w Jego niebieskich oczkach,które tak słodko patrzyły na mnie... Kiedy niósł mnie na rękach czułam się jakbym latała gdzieś w kosmosie:P Bo ja nie byłam na ziemii... To było już niebo... Jakże brutalnie wróciłam do szarej rzeczywistości z momentem wejścia do autobusu...

Brak komentarzy: