Nie kurwa... ja juz nie wytrzymam;(
czemu ten swiat jest taki popierdolony? Ludzie mówia mi że wszystko będzie dobrze...
Ta... łatwo im tak mówić... gówno a nie dobrze... moje życie jest jednym wielkim pasmem niepowodzeń... Juz było tak dobrze... Wszystko sie układało... Ale znowu jest tak jak było... Kiedys, chociaż nie wierzę w boga, modliłam sie do niego,żeby dał mi szczęscie... teraz modlę się do niego,żeby dał mi odwagę...odwagę,żebym mogła z sobą skończyć... Tak poprostu pociąć się i patrzeć jak wypływa ze mnie krew i nadchodzi smierć... I odchodzić powoli... Powoli zasypiać... Z usmiechem na ustach,chociaż ze łzami w oczach... Bo życie nie ma sensu... Te wszystkie niepowodzenia.... "To tak boli...boli... i zabija... powoli...powoli..."... Zabija powoli... Ale w końcu zabije... Ja mam juz dosć... Cały swiat przeciwko mnie... Nie, nie ja nie chcę tak żyć... Ja juz nie boję sie smierci...przyzwyczaiłam sie do mysli,że się w końcu potnę, powieszę albo skoczę z mostu... Ja tylko nie chcę żeby inni cierpieli przeze mnie...
Moze to głupie... Moja siostra ma małą córeczkę... Ona-Julka ma 2 latka... Moja siostra długo chorowała więc Julia mieszkała u mnie i moich rodziców... Zajmowałam się nią... Ona wtedy uczyła się mówić... Pewnego dnia tak spontanicznie powiedziała do mnie :"Kocham Cię" Tak poprostu... Teraz zawsze gdy chcę sobie zrobic krzywdę myslę o Julii... Ten na górze,jeżeli wogóle istnieje,zesłał mi chyba takiego małego aniołka... Boje się tylko że kiedys ten aniołek mi nie wystarczy... I w końcu to zrobię... Umrę... No ja nie chcę żyć... Pisząc te słowa popadam w coraz większą otchłań... jakbym spadała w dół... Ja juz nie potrafię... łzy w oczach przysłaniają mi swiat... Już nie potrafię się cieszyć... Już nie... Zaraz zrobię sobie krzywdę... Mam nadzieję ,że mi ulży... Chociaż jutro wf... Muszę ćwiczyć... bo facet juz moich rodziców chce wzywać... Trudno... Nie będę chomować swoich emocji... Nie chcę tego juz w sobie dusić... Najwyżej założę jakąs opaskę na rękę,albo cos... Pierdolę to... I huj z tym,że nie mogę miec na wfie branzoletek... Jak mi je karze zdjąć to pokaże mu te sztychy na rękach... Może mnie posle do psychologa i ktos wreszcie wyleczy moja chora psychikę... Chociaż mnie już nie da się pomóc...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz